Uczciwie przepracowana pentada zaowocowała 256 zaobrączkowanymi ptakami z 23 gatunków, 82 retrapami i 14 kontrolami. Było ciepło, po mrozach ostatniego weekendu nie pozostał ślad. Przeszedł deszczowy ale niegroźny front, niestety trochę za nim powiało, głównie z południa i południowego zachodu. Mimo chwilowego spadku liczby obrączkowanych ptaków, wciąż trzymamy się powyżej średniej z lat poprzednich. Na dzień 12 października stan licznika jest dla Buki rekordowy i wynosi 3535 założonych obrączek. Wszystko zależy od modraszek. Gdy [jeśli] nadlecą wynik całego sezonu może okazać się wyższy od rekordowego 2016 r.
W tej pentadzie do pierwszej dziesiątki gatunków zakwalifikowały się:
1) pierwiosnek - 54
2) czyż - 50 (mikronalocik = najlepsza pentada tego gatunku w historii)
3) modraszka - 29
4) bogatka - 24
5) kwiczoł - 15
6-7) rudzik i strzyżyk - 14
8) raniuszek - 11
9) czeczotka brązowa - 9
10) kos - 7
Liczba gatunków pojawiających się w sieciach systematycznie spada, gdyż wiele z nich już zakończyło migrację (czyli zniknęło z kraju). Nie oznacza to jednak, że nie przytrafiają się ciekawostki. W czasie jednego z obchodów kierownik HSZ usłyszała, że z drugiego końca obszaru badań dobiegają złowieszcze krzyki, przypominające trochę sójkę, trochę dzięcioła. Ptaka z sieci wyjmował Kwachu. Po powrocie do obozu HSZ dowiedziała się, że złapał się dzięcioł, ale ma jakiś taki pierwotny wygląd 😈 Żartownisie z tych załogantów. Wielki wór przy stoliku zdradzał klasę gatunku. Drugi w sezonie dzięcioł czarny, tym razem samiec, rzeczywiście z bliska przypominał pterodaktyla (nie widać tego na zdjęciu ale jego dziób jest bardzo szeroki u nasady):
Dodatkowo pojawiły się u nas kolejne dwa krogulce (oba to samice) i aż trzy uszatki. Te ostatnie ustanowiły rekord, gdyż była to kolejno 10., 11. i 12. uszatka sezonu, a dotychczasowy rekord wynosił 10 (sezon 2015). Zaobrączkowaliśmy też rzadkie u nas (choć liczne gdzie indziej) kopciuszek i pełzacz leśny, kolejna sójka i gil, wreszcie - bardzo późny trzcinniczek. Bardzo sympatyczny był mikro-nalot czyży, dający najwyższy jak dotąd wynik dzienny (30) i najwyższy wynik pentady.
Ekipa Hani |
Powstała niepisana tradycja, że nauczycielka klasy, Ania Kogut, przywozi nam coś pysznego, np. ciasta upieczone przez rodziców przyjeżdżających uczniów, a czasami nawet przez nich samych. Tym razem chyba zostaliśmy zasłodzeni, chociaż nie sądziliśmy, że jest to możliwe 😄
Delicje obozowe |
Tego dnia nie jedliśmy obiadu. Następnego poranka byliśmy już całkowicie zasłodzeni, a ciast ubyło niewiele. Odnotowano w kronice bolesne wyznanie Konrada, że "wmusi w siebie jeszcze jeden kawałek sernika" 😵 Weekendowi załoganci przywieźli kolejne partie ciast, pierników. Te ponoć znikały szybko, widocznie młodzież bardziej wygłodniała jest niż weterani.
Ostatnio raportowaliśmy o wodzie wdzierającej się na "suchy" obchód (co zaskakuje gdy spojrzy się na wysychający "mokry" obchód) oraz o ekspedycji w poszukiwaniu jej źródeł.
Kwachu powrócił z ekspedycji, w czasie której znalazł łąkę nad Bobrem zalaną przez Bóbr i bobry, które zbudowały tamę na Bobrze. Woda z suchego obchodu łączy się z tą bobrową krainą. Kwachu postanowił zrobić przekop, ale w sumie to nie wiadomo dokąd (może okaże się w następnym odcinku?). Poniżej przedstawiamy mapę z elementami istotnymi w sprawie wody na suchym obchodzie. Niebieskie kreski to oczywiście teren podmokły, reszty chyba nie trzeba wyjaśniać. Przekop powstał gdzieś na zakręcie, między zalaną łąką a obchodem.
A tak wygląda tama bobra na Bobrze:
Wszystko wskazuje na to, że rok 2019 jest kolejnym sezonem Andrzejowym (w innych częściach kraju zwanym "sezonem mysim"). Andrzeje śmiało sobie poczynają w obozie, a dowodzi nimi buszujący po półkach szczur Paweł. Znaleźliśmy nadgryzione kalosze w namiocie obrączkarskim, kilku Andrzejów zamieszkało pod namiotem Hani, regularnie budząc ją w nocy przez ciągłe imprezy pod materacem. Wreszcie jeden z Andrzejów na bezczelnego wprowadził się do namiotu Smyka i napoczął jego śpiwór 😕
Nie wszystkie gryzonie są jednak uciążliwe, a niektóre gatunki wzbudzają zachwyt.
Pewnego wietrznego dnia kierownik HSZ myła naczynia w zmywalni za kuchnią. Jesienny wietrzyk poruszał żółte, brzozowe listki na ziemi. Podczas gdy listki pobiegły w jedną stronę, jeden z nich, zaopatrzony w nieco dłuższy ogonek, przybiegł w przeciwną stronę (całkiem pod wiatr) pod nogi Kierowniczki. Po krótkim namyśle wspiął się po nogawce spodni i po swetrze na ramię, skąd spoglądał małymi, czarnymi oczami. Tak poznaliśmy orzesznicę leszczynową - Beatkę.
Operacja powiadomienia załogi o nowym gościu była trudna, zważywszy że Kierowniczka nie mogła w tym momencie się poruszać ani głośno krzyczeć (żeby nie spłoszyć Beatki). Konrad spał na hamaku, a Kwachu wyruszył na obchód. Udało się jednak powoli i ostrożnie przemieścić z orzesznicą na ramieniu w stronę centrum obozu. Po krótkiej sesji zdjęciowej Beatka opuściła obóz w wybranym samodzielnie kierunku, to jest w stronę Akwarium.
Październik to czas gdy wszystkie gatunki popielicowatych (inaczej pilchów), do których należy orzesznica, powinny już szykować się do snu zimowego. Wygląda na to, że zimowisko Beatki jest położone niedaleko obozu. Może będzie nim jedna z wierzbowych dziupli?
Na dobranoc jeszcze jedna "mysz", tym razem latająca, czyli gatunek z sieci. Mamy lekkie podejrzenie, że może to być jakiś rzadszy gatunek nocka, ale poczekamy na konsultację z chiropterologiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz