Tegoroczna wiosna była późna i zimna, a lato nie rozpieszcza, czyżby rok 2021 miał być zapamiętany jako zimna anomalia w serii lat gorących?
Tymczasem ptaki nacierały z umiarkowaną prędkością: zaobrączkowaliśmy 265 z 29 gatunków. Pojawiło się 13 kontroli z lat poprzednich i 74 retrapy. Na razie na wykresie układa nam się z tego cienka parabola:
Pierwsza dziesiątka pentady:
1) muchołówka żałobna - 50 (rekord pentady i rekord dzienny!)
2) pierwiosnek - 44
3) kapturka - 31
4) trzcinniczek - 24
5) gajówka - 14
6) piegża - 11
7) kwiczoł - 10
8) rudzik - 9
9) oknówka - 7
10-) modraszka, dymówka, piecuszek - 6
Wszystkie pierwiosnki chwilowo zostały "wyobrączkowane", więc - co rzadko się zdarza, miejsce pierwsze zajął inny gatunek, w dodatku wcale nie tak bardzo liczny na Bukówce. Dotychczasowy rekord zaobrączkowanych muchołówek żałobnych wynosił 27 w ciągu dnia i 38 w pentadzie, teraz udało się osiągnąć 38 w ciągu dnia i aż 50 w pentadzie. Szczyt przelotu tego gatunku obserwowany w naszych sieciach zazwyczaj trwa krótko i przypada między pentadą 48 a 51.
Drugim gatunkiem, który ustanowił swój nieśmiały rekord, był trzcinniczek. Piszę "nieśmiały" gdyż na innych punktach badawczych trzcinniczki łapią się dziesięciokrotnie liczniej. Mimo to cieszymy się, że rekord padł i to w roku, w którym nasz święty rezerwat "Trzcinowisko" zamarł (chyba z powodu nadmiaru wody 😬). Tak więc rekord polegał na zaobrączkowaniu 18 AcrIrp w ciągu jednego dnia, wyrównaliśmy też ustanowiony już dwukrotnie w historii obozu rekord pentady: 24 os.
Wreszcie padł bardzo ciekawy, choć skromny liczbowo rekord dzienny oknówki - zaobrączkowaliśmy 7 ptaków w ciągu jednego dnia (dotychczasowy rekord to 5 os. w 2016 r.)
Jeśli czekacie na informacje o rzadkich gatunkach ptaków, to się doczekaliście: w ostatnim dniu pentady zaobrączkowaliśmy SŁONKĘ (dopiero trzecia w historii obozu, poprzednie dwie w 2016 r.) oraz dwie CYRANECZKI (piąta i szósta dla Buki) - oba gatunki przyniesione po zmroku.
Poza tym pojawiły się pierwsze w tym sezonie muchołówki szare, zniczki, dzięcioł duży, 4 zimorodki:
W trakcie pentady pieczę nad obozem trzymało troje kierowników: nadkierowniczki GPT i HSZ oraz przedstawiciel Odry w stolicy BSM, który ponownie spędza na Buce swój najdłuższy (i oczywiście najfajniejszy!) urlop. Załogę natomiast tworzyli Emila, Magda O., Kwachu, Kuba, Mirek, Aga R., Magda z Karolem, Ewelina z Jędrkiem i Kostkiem, Malwina z Kaliną i Kacper P.
Pogoda wciąż nie rozpieszczała dzielnych załogantów. To był ciągły kołowrotek, kręcący nieustannie wiatrem, deszczem, chmurami i słońcem. Generalnie nic przyjemnego, o czym dobitnie świadczy opis pogodowego nastroju, poczyniony przez nadkierowniczkę HSZ w kronice: „Co za beznadziejna sytuacja oraz fuj”. Nawet jak już wychodziło słońce, to nie dało się ustalić, czy w jego promieniach jest ciepło czy zimno. Mirek znalazł na taki stan świetne określenie – otóż na Buce zapanowała pogoda Schrödingera, tzn. było jednocześnie ciepło i zimno.
Lasocki grzbiet łapie chwilę słońca |
Bywały też momenty groźne – jak wtedy, gdy wiatr chciał porwać namiot obrączkarski (na szczęście zdołał go tylko podnieść na metr w górę). Po tej próbie porwania na polecenie nadkierowniczki GPT namiot został przyszpilony aka przywęgorzowany do podłoża (co prawda kronika informuje, że to było przyśledziowanie namiotu, ale każde dziecko wie, że śledzi w Sudetach nie ma, za to węgorze są jak najbardziej!). W kwestii wiatru nastąpiła pewna niezgodność zdań między kierownikiem BSM a załogantem Mirkiem. Na słowa Mirka, że wiatr nie jest zły, oburzony BSM odrzekł „Chyba dla surferów! A takich tutaj nie widzę!”.
Pentada 48 przyniosła kilka istotnych wydarzeń z życia infrastruktury obozowej. Przede wszystkim nastąpiło przebudzenie kozy! Budzenia podjął się Kwachu, a koza choć początkowo niemrawa, podkarmiona smaczną brzozą szybko zabrała się do swojego zadania, czyli produkcji ciepła dla załogi 😊. Pick-upem Kacpra dotarł transport drewna opałowego z zaprzyjaźnionego leśnictwa. Stałych czytelników bloga nie zdziwi informacja, że załogant Mirek skonstruował kilka przydatnych urządzeń. Przede wszystkim zbudował dach (bo na pewno nie daszek!) nad kiblem (odbiór całości, wykonany przez nadkierowniczkę HSZ, wypadł znakomicie!), a także zbudował ławki ogniskowe i półkę pod miskę zlewu oraz postawił tamę na odpływie z łąki (który to kanał zalewał plac przed namiotem socjalnym). Kierownik BSM wyraził swój podziw dla działalności Mirka, roztaczając wizję tego co nasz załogant-inżynier zrobi na Buce w przyszłości: „Podejrzewam, że za rok [Mirek] skonstruuje dach nad całym obozem, fotokomórki wykrywające ptaki w sieciach, oraz szyny wzdłuż obchodów, aby co starsi załoganci mogli robić obchody z wózka zaprzęgniętego w młodszych załogantów”.
Również nadzałogant Tosiu nie próżnował, konstruując w zaciszu domowego garażu nowy regał do kuchni [regał przyjedzie do obozu w kolejnej pentadzie]:
Wiemy już co ptasio się działo w sieciach, a co nad nimi? Całkiem ciekawie – kilka razy obszar nad obozem penetrowała kania ruda, nieczęsty gość w Sudetach, znad tafli wody słychać było kwokacza, a w dwa wieczory dało się słyszeć ślepowrona. Zwłaszcza pierwsza obserwacja była ciekawa, gdyż owa nocna czapla zaraziła swoją nazwą nadkierowniczkę HSZ i choć ptak był doskonale słyszalny jak przelatywał i siadał, to pozostał niewykryty zmysłem wzroku.
Jak zawsze ciekawe rzeczy działy się w kuchni. Cebulowa
biesiada na grillu była ewidentnym dowodem, że Kwachu opuścił obóz.
Cebulowa Biesiada! |
Załogantka Aga z pomocą nadkierowniczki HSZ wzbogaciła menu obozowe o nową pozycję – hinduskie placuszki zwane „butter rotti” (na ucho BSM nazwa nie brzmi wcale hindusko, tylko anglo-włosko :P), proste w produkcji i bardzo smaczne.
Uszczuplanie zasobów Wielkiej Skrzyni Dań Gotowych przyniosło ciekawą obserwację – wege pulpety przy podgrzewaniu znikają, a dokładniej płynnie (w sensie przenośnym i dosłownym) przechodzą w pulpę.
Zaś ostatniego dnia pentady do obozu przyjechał prawdziwy catering – w postaci GPT i Kwacha, którzy przywieźli wspaniałe burgery buraczane. Wydarzeniem kulinarno-towarzyskim były też degustacje domowych nalewek, wyprodukowanych przez Emilę – o smakach truskawkowym i miętowym. Degustacje powiodły się w 100%! (dokładnie taki odsetek nalewek został skonsumowany przez załogę).
Żegna was uśmiechnięty gacek brunatny (sfotografowany przez Mirka):
Pentadę opisali: HSZ i BSM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz