czwartek, 8 listopada 2018

Zwijanie obozu i prawdziwe oblicze Buki


W trakcie sezonu z różnych powodów przesunęliśmy termin zwijania obozu z weekendu 20-21 października na weekend  27-28. Udało się to dzięki chętnym załogantom i kierownikowi, którzy posiedzieli tydzień dłużej ;) O tym co działo się w sieciach, możecie poczytać tutaj -> pentada 59 i tutaj -> pentada 60

W tygodniu poprzedzającym zwijanie prognoza pogody była dość optymistyczna, pogarszała się wraz ze zbliżającym weekendem. Pakowanie obozu rozpoczęliśmy już małymi kroczkami w piątek, ale na poważnie wzięliśmy się do roboty w sobotę. Tego dnia zdemontowaliśmy wszystkie "obchody" i infrastrukturę im towarzyszącą. Spakowaliśmy sieci, sznurki, a tyczki odwieźliśmy na miejsce odpoczynku (do Piotrka Wasiaka). Ocena stanu sieci i ich zwijanie trwało cały dzień, ze względu na utrudniający pracę wiatr, wrzucający co rusz nowe liście. Może trochę przyczyniło się do tego to, że w sumie przez większość soboty było nas sześcioro (a pod wieczór czworo) i w trakcie zwijania obchodów część sieci nadal łapała ptaki. No, ale to tylko przypuszczenia ;)


Noc z soboty na niedzielę była dość ciepła i mokra, ale prognoza pogody zaczęła straszyć nas śniegiem, z którego się trochę podśmiewaliśmy. Rano załoga jeszcze grzała się przy kozie, ale gdy z Wrocławia wyruszyła ekipa z przyczepą, trzeba było ją wygasić, by ostygła. Zrobiło się zimno, a z nieba zaczął padać śnieg. W mgnieniu oka namioty zostały przykryte białym kożuchem.


Warunki pogodowe sparaliżowały prace porządkowe, a załoga rozgrzewała się odśnieżając namioty w oczekiwaniu na przyczepę i resztę ekipy. Dobrą metodą na ogrzanie rąk okazało się ognisko, choć trzeba było się postarać, żeby zapłonęło przy takiej wilgoci ;)



Pakowanie poszło dość sprawnie, gdy byliśmy już w komplecie. Tradycyjnie już towarzyszyła nam wizja suszenia i prania namiotów w niedalekiej przyszłości, gdy tylko trafi się słoneczna pogoda we Wrocławiu. Pomimo trudnych warunków przed 16 byliśmy już spakowani w drodze do Poniatowic (miejsca zimowania rzeczy obozowych u Hani).
Nie było łatwo wyjechać z obozu przy takich zimowych warunkach, szczególnie, że część samochodów miała letnie kapcie. Na szczęście Tosiu przyjechał na zwijanie Foresterem swojej żony, co umożliwiło wyciągnięcie z obozu przyczepy pełnej obozowego sprzętu nawet po śniegu i błocie.
Po drodze nie obyło się bez przygód, przed Dobromierzem nasz transport został zatrzymany przez policję. Okazało się, że rozłączyło się zasilanie świateł przyczepy. Na szczęście to była usterka, którą chłopaki szybko usunęli. Policjanci musieli być nieźle zaskoczeni, gdy usłyszeli odpowiedź na pytanie "Co panowie przewożą?". Brzmiała ona: "obóz ornitologiczny" :D



BARDZO DZIĘKUJEMY ZAŁODZE ZWIJANIOWEJ!!! Tosiowi, Kwachowi, Smykowi, Kamilowi i Konradowi. Chłopaki, jesteście The Best! 💪💪💪
A Buka Was żegna i liczy, że zobaczymy się w przyszłym sezonie :D Tymczasem dla nas zimowanie Buki oznacza początek prac kameralnych: suszenie namiotów, mycie sprzętu, przepisywanie zeszytów, opracowywanie wyników (w tym ich prezentacja na zbliżającym się zjeździe KSSOP). Nie zapominajcie zaglądać regularnie na naszego bloga, niedługo opublikujemy podsumowanie sezonu, a w planach mamy kilka większych artykułów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecamy posta

Wrześniowe Kalibracje

Pod nieco zagadkowym tytułem opiszemy co ważnego dla światka obrączkarskiego wydarzyło się w pierwszych dniach września na Bukówce.

Popularne posty