Ostatnia, niepełna pentada sezonu 2019 upłynęła pod znakiem znakomitej, słonecznej pogody i złotych liści, jakie jeszcze trzymają się na drzewach. Przelot ptaków kończy się podobnie jak nasza praca, zaobrączkowaliśmy tylko 120 ptaków z 20 gatunków, oraz odczytaliśmy 25 retrapów i 1 kontrolę.
Tym samym, wedle wstępnych szacunków, sezon 2019 kończymy wynikiem 4207 zaobrączkowanych ptaków z 77 gatunków. Jest to pod względem liczby ptaków drugi najlepszy sezon. Odwiedziło nas w sumie 1281 retrapów i 164 kontrole.
Pierwsza dziesiątka pentady:
1) rudzik - 27
2) modraszka - 13
3) czyż - 11
4) kwiczoł - 8
5-7) kos, gil i strzyżyk - po 7
8-10) czeczotka brązowa, bogatka i mysikrólik - po 6
Ostatniego (i jedynego w pentadzie) pierwiosnka zaobrączkowaliśmy 23.10.
Ciekawostkami z sieci były: szpak (drugi w sezonie), dwa krogulce (11 w sezonie), sójka (25. w sezonie), aż 5 uszatek (w sumie 18), 3 droździki.
Poświęcimy trochę miejsca na opowieści o chwytaniu i chwytanych uszatkach, bo po pierwsze bardzo je lubimy, po drugie - nocne opowieści zawsze dobrze się sprzedają, a po trzecie - uszatki są fajne (pomimo, że trochę gryzą i kują) 😀
Pierwsza opowieść jest autorstwa kierownika Smyka (BSM)... dawno, dawno temu... w październiku 😝 <żart> dopiero teraz się zacznie: "Opowieść o uszatce: Podczas obchodu pozmierzchowego (ostatniego pełnego), w obozie zostali tylko Nadkierownicza (poszła na suchy), Nadzałogant (udał się na mokry) i Kierownik (został w punkcie obrączkowania). W czasie mniej więcej teoretycznego końca obchodu, Kierownik usłyszał wołanie Nadzałoganta, o pomoc (nie że jakieś rozpaczliwe, o nie!). Udawszy się w kierunku, z którego dolatywał głos, to jest do wróblaczej sieci rózanej, okazało się, iż wpadła w nią uszatka! (owszem ta niemała sowa). Właściwie to, wpadł nie ptak, ale jego pazur. A nie był to pazur zwyczajny! Zamiast ostrej końcówki, która z taką łatwością zagłebia się w ciałach Andrzejów, Anit oraz nieostrożnych załogantów, ów szpon miał coś w rodzaju twardej nasadki w kształcie kokonu, o grubości kilku mm. Właśnie powyżej tej końcówki sowa zrobiła sobie istny węzeł gordyjski. Jako że nikt z nas nie rościł sobie pretensji do bycia następcą Aleksandra Wielkiego, postanowiliśmy do nie rozcinać, lecz rozplątać. Wymagało to wykonania kilkunastu piruetów (sowy, nie żadnego z nas) oraz cierpliwego ściągania kolejnych oczek ze szponowej narośli. Nasze dzielne zmagania z materią żywą (sową) i martwą (narośl + sieć) zostały udokumentowane przez Nadkierowniczkę, która nadeszła zawołana przez Nadzałoganta. Trud załogi został wynagrodzony dodatkowo - kolejną uszatką o 23, tym razem po borzemu w drapolówce za drożdżówkami.
Kierownik: Theraflu x 1".
Poniżej zdjęcia szpona z opisaną dziwną końcówką.
Kolejna historia była taka, że w nocy z 25. na 26. października złapaliśmy 5 uszatek, pobiliśmy rekord trzech sów z jednego obchodu. Na szczęście dwie sowy były już zaobrączkowane, bo w obozie skończyły się obrączki DA!... (typ obrączek zakładany między innymi na: uszatki, puszczyki, myszołowy, samce jastrzębia). Jedna z ponownie złapanych uszatek szczególnie nas ucieszyła, bo była to taka, która 20.września nie chciała odlecieć po zaobrączkowaniu i spędziła dzień w namiocie załoganckim przykrytym z wierzchu kocami (nie martwcie się, ci którzy później w nim spali 😵 namiot został wysprzątany po sowiej wizycie 😇 ). Uszatka, a w zasadzie uszatek, był w dobrej kondycji i tym razem bardzo ładnie poleciał w noc.
Na pożegnanie, ostatnim zaobrączkowanym gatunkiem została czeczotka brązowa.
A tak w ogóle to w tej pentadzie kierowniczył Smyk (BSM), który oddał linijkę 25.października Gosi (GPT). W załodze "podstawowej" pracowali: Kacper, Gosia (GPT), Kwachu, Konrad, Hania (HSZ) i Tosiu. Natomiast w końcowej załodze "zwijającej": Ania, Darek, Krzysiu, Kacper, Hania (HSZ), Sylwia, Kwachu, Konrad, Tosiu, Gosia (GPT) i Gosia S (kolejność wg zdjęcia poniżej).
Poza łapaniem sów, pakowaniem się i zwijaniem sieci, Hania z Gosią wybrały się na wyprawę do bobrów, ale teraz nie będziemy się teraz o tym rozpisywać, postanowiłyśmy, że opowiemy tę historię w osobnym poście. Nadmienię tylko, że w sumie szkoda, że wybrałyśmy się tam dopiero w ostanie dni trwania obozu. Może gdybyśmy zrobiły to wcześniej i przy okazji złożyły odpowiednią ofiarę, bobry usunęłyby wodę z suchego obchodu.
Składanie pokłonów bobrowi, może obdarzy nas łaską za rok? |
Natomiast poza wszechobecnym błotkiem na obchodach, w obozie odkryliśmy wszechobecny pieprz. "Zastanawiamy się czy pomidor leżący na stole jest pokryty warstwą pieprzu czy kurzu? Komisyjnie uznajemy, że to jest pieprz. Ogólnie wiele rzeczy jest pokrytych pieprzem, nawet książka Konrada (która parę tygodni przeleżała na stole). Tosiu zjadł pomidora - pieprz chrzęścił w zębach."
Nocami poza wyciąganiem uszatek z sieci, obserwowaliśmy ORIONIDY, w skrócie to takie Perseidy, które przelatują obok Oriona, a nie Perseusza 😉 No i mają inne komety macierzyste, ale to drobny szczegół.
Ostatnie dwa dni obozu relacjonujemy prosto z obozowej kroniki:
"SOBOTA, 26.10 (...) W ciągu dnia leżeliśmy na hamakach i pod nimi, ale mimo to złożyliśmy i spakowaliśmy regały w kuchni, spakowaliśmy gumowe buty z namiotu obrączkarskiego, wywieźliśmy kawałki wacków do Karczmy w Uniemyślu, przywieźliśmy pizzę na obiad oraz rozmontowaliśmy wszystkie sieci ze wszystkich obchodów. Wieczorem pozostało nam siąść przy kozie i grzańcu w wesołej ekipie.
HSZ: ja muszę dodać, że robimy pysznego grzańca pomimo tego, że jest potwornie i nienaturalnie ciepło wręcz gorąco. A że prawdziwy grzaniec powstaje na kozie, to mamy w kuchni piekiełko. Trzeba wietrzyć.
Jest tak ciepło, że na drugim brzegu zbiornika rozgrzewa się późne rykowisko, 20:30 i już jest głośno"...
Stworzyliśmy gumową orkiestrę 😂
W ostatni dzień szybko się spakowaliśmy i:
"To już jest koniec.
Nie ma już nic.
Jesteśmy wolni,
Możemy iść."
Bardzo dziękujemy ekipie zwijającej obóz za sprawne i szybkie zwinięcie obozu 💪💪😽
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz