wtorek, 22 lipca 2014

Obrączkowanie łabędzi krzykliwych - sezon 2014

        
W niedzielę 20 lipca odbyła się pierwsza w tym sezonie akcja obrączkowania łabędzi krzykliwych w Dolinie Baryczy. Szukaliśmy rodzin na kompleksie stawów Sanie i Koniowo. Pomimo niesprzyjającej pogody - uciążliwego upału, dla nas i dla łabędzi - udało się zlokalizować dwie rodziny.
Wyruszyliśmy z Wrocławia, zaraz po wczesnym śniadaniu. Zaczęliśmy od kompleksu Sanie, stawu nr 9 ("dziewiątka", blisko drogi krajowej nr 5). Tam czekała rodzina z 5 młodymi. Rano, gdy przyjechaliśmy, łabędzie żerowały na tafli stawu. Było nas sześcioro eksplorujących trzcinowisko, dwoje obstawiających groblę oraz dwuosobowa załoga jednostki pływającej - pontonu. Udało się złapać dwa młode w trzcinowisku (Tosiu i Hania) oraz jednego dorosłego osobnika próbującego przedrzeć się przez nasz szereg (Kwachu i Tosiu). Po zaobrączkowaniu, pomierzeniu i zważeniu zostały wypuszczone na wolność. 


Dorosły i młody łabędź krzykliwy

Później szukaliśmy łabędzi na stawie nr 2 i 3 ("dwójce" i "trójce"), ale schowały się lub po prostu ich tam nie było. Dzięki wyposażeniu w ponton mogliśmy wysłać zwiad pływający (Tosiu, Elf*) ;-)


Następnie udaliśmy się na stawy Koniowo. Tam na ostatnim stawie od drogi udało się Kwachowi dostrzec rodzinę krzykliwców, która przemknęła między dwoma pasami trzcinowiska (para z co najmniej dwoma młodymi). Po przeszukaniu części trzcinowiska (swoją drogą wyjątkowo dziewiczego i trudnego do przebrnięcia), udało się znaleźć dwa ptaki dorosłe. Jeden wyskoczył z trzcinowiska i wpadł w ramiona Brata*, drugi przyczaił się pod złamanymi źdźbłami i został złapany wspólnymi siłami Gosi, Kingi i Tosia. Na tym poprzestaliśmy - zbliżała się pora obiadowa.


       Kolejne łapanie miało miejsce 30 lipca (w środę), dlaczego w tygodniu? W weekend rozbijamy obóz Turawę :-) Działaliśmy tylko na kompleksie Sanie. Rano na "dziewiątce", nie było śladu łabędzi. Przenieśliśmy się, więc na "dwójkę" i "trójkę". Tam pięknie wystawiła się rodzina z czterema młodymi (żaden osobnik nie miał obroży). Po wejściu w trzcinowisko udało się złapać wszystkie cztery młode (w dwóch turach), dorosłe były tym razem za sprytne, choć nie były lotne. Trzy z czterech łabędzi złapaliśmy dzięki wytrwałemu wiosłowaniu Tomka Szemiela, który z kajaka pochwycił uciekające młode. Jednego przyczajonego na skraju trzcinowiska dopadłyśmy wspólnie z Elfem. Później Elf dosiadła kajak, prowadzony przez Tomka i popłynęła z łabędziami na bazę (w takich chwilach żałujemy, że nie mamy wodoodpornego aparatu ;-) ). 

Dziękujemy za pomoc Krzyśkowi i Maćkowi Koniecznemu oraz ich pontonowi, Pawłowi Kwaśniewiczowi vel Kwachu, Antkowi Knychale vel Tosiu, Hani Domagale, Tomkowi Pietkiewiczowi vel Brat, Tomkowi Szemielowi oraz jego kajakowi, Paulinie Kozak, Kamili Topolskiej, Kamilowi Ziębie, Beacie Strasburger!, a za miłe rozmowy panu Sławkowi stawowemu i panu Tomkowi leśniczemu. Zespół działał w składzie: Gosia, Hania, Kinga.
* w tym poście, dla rozróżnienia osób noszących takie same imiona, Hanię Sztwiertnię nazywam Elfem, a Tomka Pietkiewicza - Bratem.

Polecamy się na przyszłość z naszą akcją łapania krzykliwców, oprócz obcowania z łabędziami, można zostać naskoczonym przez rybę, dostać z liścia od rzekotki, spotkać karczownika, znaleźć gniazdo trzcinniczka, zobaczyć bączka oraz przeżyć wiele innych atrakcji.

GPT
A tutaj znajdziecie relację na blogu Dbaj o Bociany, Krzysia Koniecznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecamy posta

Wrześniowe Kalibracje

Pod nieco zagadkowym tytułem opiszemy co ważnego dla światka obrączkarskiego wydarzyło się w pierwszych dniach września na Bukówce.

Popularne posty